Podobno u zarania dziejów człowiek, korona stworzenia, otrzymał odpowiedzialne zadanie. Księga Genesis przekazuje nakaz Boga skierowany do pierwszych ludzi aby czynili sobie ziemię poddaną. Czy to znaczy, że każdy z nas ma być kimś w rodzaju władcy? Przecież, w naszym ludzkim rozumieniu jest to społecznie niemożliwe. Zdaje się, że chodzi o coś więcej niż tylko piastowanie urzędu. Ten, kto posiada poddanych, komu powierza się mniejsze lub większe dobra, staje się za nie odpowiedzialny. Człowiek otrzymał władzę nad naturą, ale stał się bardziej zarządcą niż królem, kimś, kto przede wszystkim ma się troszczyć o rozwój, bezpieczeństwo i piękno świata. Docelowo – dla własnego dobra.

Ta długofalowa i odpowiedzialna rola z roku na rok staje się zadaniem drugo- a nawet trzecioplanowym. Człowiek zamiast z natury korzystać, w coraz większym stopniu ją morderczo eksploatuje, zaśmieca i nieodwracalnie niszczy. Przyczyn takiej sytuacji jest wiele ale na podium zdecydowanie stają konsumpcjonizm i jego pochodne. Między innymi powszechna, niepisana praktyka planowanego postarzania produktu. W imię napędzania gospodarki, produkuje się sprzęty z wadliwym elementem, który psuje się po upływie dwuletniej gwarancji. W efekcie sfrustrowany konsument wyrzuca pozornie bezużyteczne urządzenie. Po co się gorączkować, skoro nowe kosztuje niewiele więcej niż kłopotliwa naprawa. A może jednak nie aż tak kłopotliwa?

Śmieci – efekt uboczny nienasyconej konsumpcji

Produkujemy w nadmiarze, konsumujemy w nadmiarze, marnotrawimy w nadmiarze. Takie podejście ma bardzo, bardzo krótkie nogi. Popyt na produkty pierwszej potrzeby nieustannie rośnie: wszyscy musimy jeść, aby przetrwać, dbać o higienę i zdrowie, zapewniać kolejnym pokoleniom warunki do funkcjonowania w społeczeństwie. Jednocześnie widzimy jak bardzo w ciągu ostatnich 20 lat nasz niepohamowany konsumpcjonizm zmienił planetę.

Rocznie produkujemy ok 2 mld ton odpadów stałych. Wśród nich lwią część stanowią odpady sztuczne, których nie da się poddać prostemu recyklingowi. Z reguły składowane są na niezadaszonych wysypiskach śmieci, tworząc plastikowy krajobraz. Deszcz, który na nie spada, zmienia się w toksyczny opad, wsiąka do gleby i wód gruntowych. A stamtąd dostaje się pośrednio do naszych kubków i na talerze. Zaostrzenie norm segregacji i przechowywania śmieci miało pomóc w dbaniu o naturalne środowisko i na dłuższą metę tak zapewne będzie. Niestety przyniosło także skutek uboczny w postaci serii pożarów wysypisk śmieci. Podobno większość z nich wyniknęło z podpalenia. Spalenie plastikowych śmieci nie zlikwidowało problemu. Przeniosło go po prostu do atmosfery.

 Obudowy monitorów, stare klawiatury, telefony komórkowe, sprzęty z  RTV i AGD – możliwe, że większość z nich, po drobnej naprawie, mogłaby być użyta ponownie. Niestety większość konsumentów na naszym globie daje się skusić (i nabrać) na kolorowe i sugestywne chwyty marketingowe. W końcu wyrzucenie starego sprzętu jest proste, zakup nowego przyjemny i, co najważniejsze, finansowo osiągalny.

Jak zapobiec dalszemu marnotrawstwu?     

Nadmierny konsumpcjonizm to, oprócz drastycznych nierówności społecznych i gigantycznego rozwoju gospodarczego, jedna z cech charakterystycznych naszych czasów. Konsumenckie potrzeby i ich zaspokojenie zaślepiają do tego stopnia, że nie widzimy jak wiele rzeczy marnujemy. W genialnym dokumencie Spisek żarówkowy, dotyczącym planowanego postarzaniu produktu, reżyserka i scenarzystka Cosima Dannoritzer, umieszcza takie słowa: Natura produkuje wszystkiego w nadmiarze ale nic się nie marnuje. Jeden organizm korzysta z istnienia innego. Wzajemnie się uzupełniają, współtworząc środowisko życia i wzrostu. Mówiąc ściślej – jedne bez drugich nie mogą żyć. Czy przyjdzie taki dzień, że człowiek, zarządca natury, zacznie brać z niej nie tylko surowce ale i przykład?

Joanna